Prowadząc ogród w sposób zrównoważony, szukałam w miarę prostej metody uprawy ziemniaków, która nie będzie ingerowała w tętniącą życiem glebę. Spośród alternatywnych metod najczęściej spotykałam się z uprawą ziemniaków w słomie. Tu gdzie mieszkam, ciężko jest dostać słomę, ale za to każdej jesieni po zagrabieniu działki udaje mi się zebrać naprawdę dużą ilość liści. Dlatego od kilku lat wykorzystuję je do uprawy ziemniaków. Efekt jest taki sam jak przy uprawie ziemniaków w słomie i bez dodatkowych kosztów.
Taki sposób uprawy jest o wiele prostszy i szybszy w stosunku do tradycyjnej metody. Co najważniejsze zbiór plonów jest równie łatwy i przyjemny. Żeby zebrać ziemniaki, wystarczy tylko rozgarnąć liście. Nie trzeba używać żadnych narzędzi. Nie musimy się zatem obawiać, że możemy uszkodzić ziemniaki podczas ich okopywania. Wykorzystując ściółkę z liści, nie musimy zbyt często podlewać ziemniaków, ponieważ będzie ona zatrzymywała wilgoć, a rozkładając się, będzie dla nich naturalnym nawozem.
Jak zabrać się za sadzenie ziemniaków?
Dobrze jest wybrać miejsce w miarę zaciszne i osłonięte od wiatrów, jeśli nie chcemy, aby liście fruwały po całym placu. W tym roku po posadzeniu ziemniaków, na samym początku obciążyłam ściółkę małymi drewnianymi paletami. Jak tylko pokazały się pierwsze zielone liście ziemniaków, to obciążenie już nie było potrzebne.
Cały proces sadzenia ziemniaków wyglądał u mnie następująco:
Najpierw rozłożyłam tekturę, która miała za zadanie zapobiec przerastaniu trawy. Następnie zwilżyłam ją wodą i podsypałam trochę ziemią kompostową.






Na tak przygotowanej powierzchni ułożyłam w rzędach ziemniaki. Pozostało już tylko przysypać je grubą warstwą liści i suchą trawą.




Tak prezentują się w tej chwili ziemniaki. Ponieważ rozpoczął się już sezon koszenia, to uzbierałam trochę trawy, którą uzupełniam ściółkę.


Czy warto sadzić ziemniaki w ściółce?
Czy są jakieś wady takiej uprawy ziemniaków? Jedyne co mi się nasuwa na myśl, to to, że gryzonie mają do nich łatwy dostęp i rzeczywiście przy każdych zbiorach zdarzały się nadgryzione ziemniaki. Z drugiej strony kilka nadgryzionych ziemniaków to nic wielkiego. Można je potraktować jako ,,zapłatę’’ dla gryzoni, które przetrząsając ściółkę, dodatkowo spulchniają ją.
Smak własnych ziemniaków jest nieporównywalny do tych sklepowych. W ubiegłym roku ten sposób uprawy zaowocował naprawdę dużymi zbiorami. Zobaczymy, jak będzie w tym sezonie. Ciąg dalszy jesienią…